Eldarya Wiki
Advertisement
Eldarya Wiki

Ok, wiem, że oczekujecie dalszej części opowiadania. Jest dłuższy niż poprzednie, pisany  z kilku perspektyw. Dzieje się i mam nadzieję, że wam się spodoba. W każdym bądź razie jest co czytać. 

Miłej lektury :)


ROZDZIAŁ X

Leciałam. Nie fizycznie tylko mentalnie. Nie było to takie proste, ponieważ bariera, która otaczała klatkę bardzo mi to utrudniała, ale mimo to udało się. Unosiłam się nad zamkiem, który był otoczony gęstym lasem. Jedyną wskazówką był skalny klif kilkanaście kilometrów na wschód. Zapamiętałam to co zobaczyłam i „wróciłam” do swojego ciała. Byłam bardzo zmęczona. Przebicie się przez osłony wymagało dużo energii. Nie mogłam sobie jednak pozwolić na odpoczynek. Musiałam jeszcze skontaktować się z Nevrą.

Wzięłam głęboki wdech i ponownie skupiłam się na swojej mocy, ale tym razem w kierunku mentalnego kontaktu z moim ukochanym. Wyobraziłam sobie jak zbliżam się do niego.

Nevra, pomyślałam. Nevra, jestem tutaj – i pokazałam mu obraz, który zobaczyłam.

***

Tym czasem w Kwaterze Głównej

***

Nevra

W ciemnościach zobaczyłem Eleniję, mówiła do mnie.

- Nevra, jestem tutaj – powiedziała.

Zobaczyłem zamek otoczony gęstym lasem, nie co dalej był skalny klif.

- Elenija, znajdę cię – powiedziałem otwierając oczy.

Byłem w przychodni. Koło mnie siedziała Karenn. Miała oczy czerwone od płaczu.

- Obudził się – powiedziała radośnie.

Od razu podbiegła do mnie Ewelein.

- Jak się czujesz? - zapytała.

- Musimy znaleźć Eleniję – powiedziałem ignorując jej pytanie.

- Ale straciłeś przytomność – stwierdziła Ewe.

- Bo widziałem Eleniję. Nie wiem jakim cudem, ale widziałem ją. Pokazała mi gdzie jest. Muszę natychmiast iść do Miiko – nie czekając na pozwolenie wyskoczyłem z łóżka.

Dobrze się czułem.

- Ale Nevra – usiłowała mnie zatrzymać Ewe.

Natychmiast wybiegłem z przychodni i udałem się do Kryształowej Sali. Tak jak myślałem była tam razem z Ezarelem, Valkyonem i Huang Hua.

- Nevra, myślałam, że jeszcze się nie obudziłeś – powiedziała zaskoczona Miiko.

- Dopiero co odzyskał przytomność i powinien jeszcze zostać w przychodni – uprzedziła mnie Ewe, która wbiegła za mną do sali.

- Dobrze się czuję. Elenija się ze mną skontaktowała, wiem gdzie jest – powiedziałem.

- Jak to? - spytał zaskoczony Ezarel.

- Nie wiem jak. Pojawiła się w mojej głowie. Pokazała mi gdzie jest – usiłowałem wyjaśnić, chociaż sam do końca tego nie rozumiałem.

- Przywróciła Cię do życia oddając Ci część swojej energii życiowej. Możliwe, że jesteście ze sobą mentalnie połączeni – stwierdziła Huang Hua.

- To gdzie ona jest? - spytała Miiko.

- Muszę mieć mapę Eldaryi -odpowiedziałem.

- Więc chodźmy do biblioteki – zarządziła kitsune.

Poszliśmy wszyscy do biblioteki, nawet Ewelein i Karenn. Jakoś nie mieliśmy głowy, żeby wszystko ukrywać przed moją siostrą.

Gdy weszliśmy do pomieszczenia Ykhar od razu mnie powitała.

- Jak dobrze, że nic Ci nie jest – powiedziała brownie.

- Ykhar, potrzebujemy mapy Eldaryi. Możliwe, że wiemy gdzie jest Elenija – powiedziała Miiko.

- Wiele zbiorów zostało zniszczonych, nie zdążyliśmy jeszcze spisać wszystkich strat, nie wiem czy jakaś mapa się zachowała – odpowiedział Kero.

- Zaraz sprawdzimy – powiedziała Ykhar.

Przeszukanie magazynu zajęło jakieś dziesięć minut. Strasznie mi się to dłużyło, tym bardziej, że każda sekunda była cenna.

- Mamy – powiedział Kero wychodząc z archiwum – na szczęście ta jedna się zachowała.

Natychmiast wyrwałem mu ją z rąk i rozłożyłem na biurku. Od razu przyjrzałem się linii brzegu. Ten klif był jedyną wskazówką. Uważnie prześledziłem brzeg, centymetr po centymetrze. Musiałem mieć pewność. Znalazłem miejsce, które było owym klifem. Na mapie nie było żadnego zamku, ale byłem pewien, że to właśnie to miejsce, oddalone kilka centymetrów od linii klifu, w rzeczywistości było to około pięć kilometrów.

- To jest tu – powiedziałem pokazując reszcie miejsce na mapie.

- Jesteś pewien? - upewniała się Miiko.

- Tak, jestem pewien – odpowiedziałem.

- Ale tu nic nie ma – spostrzegła Karenn.

- Jest tam zamek, w którym ukrywa się Ashkore – upierałem się.

- To jest pół dnia drogi stąd – ocenił Valkyon.

- Był tak nie daleko – powiedziała w zamyśleniu Miiko.

- Musimy ją odbić – stwierdził Kero.

- Dobrze. Za piętnaście minut spotykamy się w Kryształowej Sali w celu omówienia strategii. Wyruszamy za trzy godziny – zarządziła Huang Hua.

Miiko nie sprzeciwiła się.

- Nie martw się, nic jej nie będzie – pocieszała mnie Karenn.

- Idę wziąć szybki prysznic. Karenn, nie podsłuchuj – powiedziałem jej.

- Ale - chciała powiedzieć.

- Bez dyskusji. Ta sprawa jest zbyt poważna – przerwałem jej po czym wyszedłem z biblioteki.

Udałem się prosto do łazienki.

***

W tym samym czasie gdzieś

***

Elenija

Leżałam na ziemi ciężko dysząc. Kontakt telepatyczny był bardzo męczący, tym bardziej, że nie miałam w tym żadnego doświadczenia. Gdy w końcu uspokoiłam oddech, podniosłam się z podłogi i podeszłam do krat klatki. 

Mam nadzieję, że mnie znajdą.

W tym samym momencie do sali weszli Ashkore i Leiftan.

- Jak się miewasz ptaszynko? - spytał Ashkore.

- Byłoby lepiej, gdybym tu nie siedziała – odpowiedziałam.

- Już nie długo – powiedział zamaskowany.

Leiftan tylko patrzył, a jego mina była nie przenikniona.

- Co zamierzasz? - zapytałam mając nadzieję, że zdradzi mi swój plan.

- Chcę zniszczyć kryształ – wyjawił.

- Ale to oznacza koniec Eldaryi – powiedziałam przerażona.

- O to właśnie chodzi. Chcę zniszczyć świat, którego nie powinno być – wyjaśnił.

- To po co Ci jestem potrzebna? - zapytałam bojąc się usłyszeć odpowiedź.

- Masz na tyle potężną moc, że mogłabyś uleczyć kryształ, ale także jesteś w stanie obrócić go w proch, a nam zależy na tym drugim – odezwał się Leiftan.

- Prędzej umrę niż pomogę wam zniszczyć Eldaryę – powiedziałam.

- Umrzesz, ale zaraz po tym jak zniszczysz kryształ – odpowiedział Ashkore.

- Nie zrobię tego.

- Nie będziesz miała wyboru – powiedział Leiftan.

- Dzisiaj jest pełnia księżyca. Twoja moc będzie wtedy o wiele potężniejsza i zamierzam to wykorzystać, ale reszty dowiesz się później – wyjaśnił zamaskowany chłopak.

Oboje wyszli nie zdradzając mi nic więcej.

Albo się stąd wydostanę, albo Ashkore zniszczy Eldaryę.

***

Tym czasem w Kryształowej sali

***

Miiko

Cała Lśniąca Straż, a także Huang Hua zebrali się w Kryształowej Sali na naradzie.

- Musimy odbić Eleniję, nie wiadomo co zamierzają zrobić Ashkore i Leiftan. Raczej nie wiedzą o telepatycznym połączeniu Nevry z Eleniją, więc mamy przewagę – powiedziałam.

- Przewagą jest też to, że wiemy gdzie jest ich kryjówka. Plan jest taki. Zbieramy dwudziestu ludzi i dzielimy się na cztery małe zespoły. Każdy zespół szuka wejścia do zamku. Naszym celem jest znaleźć i odbić Eleniję – powiedział Valkyon.

- Ta misja może okazać się samobójstwem – stwierdził Ezarel.

- Masz lepszy pomysł? - spytał go zirytowany Nevra.

- Nie, ale - chciał coś powiedzieć elf.

- Dość. Zrobimy tak jak mówi Valkyon i koniec – zarządziłam.

- Ja, Ezarel, Nevra i Miiko poprowadzimy poszczególne zespoły. Każdy dobierze poszczególne osoby ze swoich straży. Reszta zostanie by chronić kwaterę i jej mieszkańców – kontynuował Valkyon.

- Huang Hua, Ty przejmiesz moje obowiązki tutaj. Chroń kwaterę do puki nie wrócimy – zwróciłam się do fenghuang.

- Możesz na mnie liczyć – odpowiedziała mi.

- Dobrze, skoro najważniejsze mamy ustalone, możecie się rozejść. Spotkamy się za dwie godziny przy bramie głównej. Idźcie dobierzcie ludzi i spakujcie potrzebne rzeczy – powiedziałam po czym wszyscy wyszli oprócz Huang Hua.

- Będzie dobrze. Mam dobre przeczucia – pocieszała mnie Huang Hua.

- Dobija mnie fakt, że nie wiem co zamierza Ashkore. Po co mu Elenija i jej moc? - spytałam mimo to, że i tak nie poznam odpowiedzi. Puki co.

- Idź się przygotować – zasugerowała mi Huang Hua.

- Dobrze – odpowiedziałam kierując się w stronę wyjścia.

Za nim opuściłam salę ostatni raz spojrzałam na kryształ. Dalej był jasno różowy.

***

Kilka godzin później gdzieś

***

Elenija

Siedziałam w celi parę godzin za nim przyszli po nie Naytilli i Leiftan. Daemon podszedł do ściany z dźwignią i pociągnął za nią. Klatka zjechała na dół. Podeszła do niej Naytilli i wyczarowała w okół mnie bańkę.

- Nie wysilaj się. Skażony kryształ jest potężniejszy od Ciebie – powiedziała.

Nie odezwałam się.

Naytilli odwróciła się poszła za Leiftanem, a ja uwięziona w bańce poleciałam za nimi.

Leciałam korytarzem, następnie skręciliśmy w prawo i znaleźliśmy się w wielkiej kwadratowej sali. Na jej środku było wielkie podium, a tuż nad nim szklany sufit, który właśnie się rozsuwał.

Naytilli machnęła ręką kierując bańką prosto na podium.

- Jak zamierzacie mnie zmusić do użycia mocy? - spytałam kpiąco.

- Sami ją z ciebie wyciągniemy – powiedziała Naytilli śmiejąc się.

- Jak możesz Leiftan? Uafałam Ci – próbowałam wzbudzić w nim poczucie winy, ale na próżno.

- Mogłaś stanąć po naszej stronie dobrowolnie, to może byś przeżyła. Zobaczymy ile energii potrzeba będzie, żeby całkowicie zniszczyć kryształ – stwierdził.

Głośno przełknęłam ślinę spojrzałam w górę. Księżyc był coraz wyżej.

Nagle usłyszałam straszny huk. Ashkore od razu odwrócił się w stronę z której dobiegał.

- Naytilli, sprawdź to – rozkazał zamaskowany.

- Tak jest – odwróciła się i zniknęła w korytarzu.

- Nie pomogą ci – zwrócił się do mnie Ashkore.

Serce mocno mi biło ze strachu.

Spojrzałam znowu w górę. Księżyc był tuż nade mną. Było już za późno.

- Leiftan, zaczynaj – rozkazał Ashkore.

Daemon kiwnął głową, wzbił się w powietrze i zaczął recytować zaklęcie w języku którego nie rozumiałam.

Bańka zrobiła się biała, a energia, która ją wypełniła zaczęła wysysać moją moc i posłała ją w górę w stronę księżyca. Poczułam straszny ból, jakby wbiło się we mnie milion igieł. Usiłowałam nie krzyczeć, ale to było silniejsze ode mnie. Otworzyłam usta, z których wydobył się przeraźliwy dźwięk.

***

W tym samym czasie gdzieś na korytarzach zamku

***

Nevra

Usłyszałem krzyk Eleniji, który zmroził mi krew w żyłach. Przyspieszyłem kroku. Wybuch z drugiej strony zamku, który wywołał Ezarel miał odwrócić uwagę, dzięki czemu myślałem, że będzie łatwiej. Niestety, korytarze były niczym labirynt. Jedyną wskazówką było cierpienie Eleniji, którego nie mogłem już znieść. Krzyk był coraz głośniejszy, to znaczy, że byłem coraz bliżej. Skręciliśmy jeszcze trzy razy nim dotarliśmy do wielkiej kwadratowej sali. Na samym środku na podium była Elenija w wielkiej białej bańce. Krzyczała z bólu. Tuż obok niej nad ziemią unosił się Leiftan, który recytował jakieś zaklęcie.

- Brać ich – usłyszałem Ashkora.

Nagle nie wiadomo skąd do sali wbiegły trzy balckdogi. Moi towarzysze od razy wyszli im naprzeciw dzielnie i skutecznie się broniąc, sam usiłowałem dorwać Leiftana, ale przeszkodził mi w tym Ashkore, który rzucił się na mnie.

- Nie tak szybko wampirzy pomiocie – zwrócił się do mnie przygniatając mnie do podłogi.

- Zabiję cię – zagroziłem zrzucając go z siebie.

Uderzyłem go pięścią w twarz i szybko wstałem przybierając pozycję obronną.

Zamaskowany rzucił się na mnie z pięściami. Zasłoniłem się rekami, po czym sam zacząłem okładać go pięściami po twarzy.

- Nie boję się ciebie – odezwał się.

Muszę się go jakoś pozbyć i dorwać Leiftana, za nim skończy.

Elenija była coraz bladsza, a jej krzyk słabł.

- Już prawie koniec. Nie uratujesz jej – zaśmiał się Ashkore.

Wściekłem się. Zaatakowałem go. Doprowadził mnie do takiej furii, że straciłem panowanie nad sobą. W żyłach buzowała mi adrenalina, dzięki której w każdym ciosie był ogrom siły, a każde moje uderzenie zadawało Ashkorowi niesamowity ból. W końcu upadł. W międzyczasie jeden ze strażników Valkyona zabił blackdoga i pobiegł do mnie.

- Daj mi swój łuk i pomóż reszcie – rozkazałem.

Zrobił jak powiedziałem. 

Nałożyłem strzałę na cięciwę i wycelowałem w Leiftana, ale ręce tak mi się trzęsły, że nie trafiłem w plecy tylko w skrzydło, co wystarczyło, żeby przerwać zaklęcie. Bańka zniknęła, a Elenija upadła na ziemię.

Nie mogłem do niej podbiec, bo zaatakował mnie Leiftan.

- Ty zdrajco, jak mogłeś? - krzyknąłem, kiedy robiłem unik.

- Tak samo, jak wy zabiliście moich pobratymców – odpowiedział w furii, podchodząc do kolejnego ataku, którego tym razem nie udało mi się ominąć.

Przygniótł mnie do ściany, zakładając chwyt na szyję. Dusił mnie.

Nagle mogłem złapać oddech, a Leiftan rozpłaszczył się na przeciwnej ścianie. Rozejrzałem się i zobaczyłem jak osłabiona Elenija opuszcza rękę i traci przytomność. Chciałem do niej podbiegnąć, lecz spostrzegłem, jak Leiftan szykuje się do kolejnego ataku. Nagle się powstrzymał. 

- Jeszcze się spotkamy – powiedział, po czym wzbił się w powietrze, zabrał Ashkora i wyleciał przez otwarty, szklany dach.

Reszta blackdogów uciekła.

Od razu znalazłem się przy Eleniji.

- Elenija, Skarbie, odezwij się proszę – błagałem wręcz, głaszcząc ją po policzku.

Usłyszałem czyjeś kroki. Do sali wbiegli pozostali ze straży. Ezarel i Miiko od razu podbiegli do mnie i do nieprzytomnej Eleniji.

Elf przyłożył dwa palce do szyi dziewczyny.

- Jest puls. Żyje – stwierdził.

W końcu mogłem złapać oddech.

- Musimy ją natychmiast zabrać do kwatery – zarządziła Miiko.

Natychmiast wziąłem ukochaną na ręce i biegiem wyniosłem ją z zamku. Na zewnątrz czekał powóz medyczny, do którego od razu ją zaniosłem. W środku natychmiast zajął się nią pielęgniarz.

- Wracamy do domu – zarządziłem.

- Valkyon, Ezarel, zniszczcie ten zamek – zarządziła Miiko.

Chłopcy kiwnęli głową i wrócili pod budynek, a my wyruszyliśmy w drogę powrotną.

***

Kilka dni później. Kwatera Główna

***

Elenija

Podniosłam rękę, z której wystrzeliła biała kula. Trafiłam prosto w Leiftana, który dusił Nevrę. Potem zobaczyłam ciemność. Jakbym wpadła w otchłań, głęboką niczym ocean. Chciałam wypłynąć na powierzchnię, ale nie mogłam. Tonęłam. Nagle zobaczyłam Wyrocznię, która wzrokiem zabroniła mi się poddawać. W końcu udało mi się ruszyć nogami i popłynęłam w jej stronę. Prowadziła mnie ku powierzchni. Gdy dotknęłam tafli, otworzyłam oczy i zobaczyłam biały sufit.

Powoli rozejrzałam się dookoła. Było ciemno, jednak słaby blask księżyca, który wlewał się przez okno, oświetlał pomieszczenie. Byłam w przychodni. Chciałam ruszyć dłonią, ale nie mogłam. Spojrzałam w dół i zobaczyłam śpiącego Nevrę. Nie mogłam się powstrzymać i wolną ręką zaczęłam głaskać go po głowie i policzku. Był taki spokojny. Nagle pod moim dotykiem zaczął się budzić. Mrugnął kilka razy okiem, po czym spojrzał na mnie i od razu się uśmiechnął.

- Obudziłaś się w końcu – powiedział uradowany, głaszcząc mnie po policzku.

- Jak długo spałam? - spytałam przytrzymując jego dłoń.

- Tydzień. Już myślałem, że się nie obudzisz – powiedział.

- Tak długo? - byłam zaskoczona.

- Straciłaś mnóstwo energii. Ewe była w szoku, że to przeżyłaś – stwierdził

Potarłam oczy.

- Może powinnaś się jeszcze trochę przespać – zasugerował.

- Nie. Mam dość spania – odpowiedziałam.

- Pamiętasz coś? - spytał wampir.

- Wszystko – odpowiedziałam smutnie.

- Gdybym mógł cofnąć czas - zaczął Nevra.

- Nie ważne. Żyję. I jesteśmy tu. Razem – przerwałam mu.

- Masz racje. Wiesz, uświadomiłem sobie, że nie byliśmy jeszcze na randce, takiej prawdziwej i tak sobie pomyślałem, że jak tylko Ewelein cię wypisze, to cię zabiorę gdzieś – powiedział mój ukochany.

- Z największą przyjemnością – odpowiedziałam uradowana.

Nevra podniósł się i delikatnie mnie pocałował w usta.

Przerwała nam Ewe, która weszła do przychodni.

- Czemu po mnie nie poszedłeś? - spytała Nevrę.

- Musiałem się upewnić, że nie śnię – odpowiedział jej.

- Jak się czujesz? - teraz zapytała mnie.

- Dobrze tylko jestem trochę skołowana – odpowiedziałam.

- Teraz cię zbadam – zarządziła i przeszła od razu do badania.

Nevra wyszedł, żeby wziąć prysznic, ale powiedział, że wróci jak najszybciej.

Ewelein wypisała mnie tydzień później. O Leiftanie, Ashkorze i Naytilli wszelki ślad zaginął. Miiko po przesłuchaniu mnie zniosła godzinę policyjną i mój zakaz opuszczania kwatery, ale postawiła pewne warunki to znaczy, można wychodzić tylko nie w pojedynkę. Nevra zabrał mnie w końcu na obiecaną randkę. Wcześniej wpadła do mnie Karenn, żeby pomóc mi się przygotować. Pomogła mi się delikatnie umalować. Ubrałam fioletową zwiewną sukienkę na ramiączkach, do tego skórzane brązowe botki na niskim obcasie. Po mnóstwie komplementów, jak pięknie wyglądam, i zachwytach, że idę na randkę z jej bratem, przyszedł po mnie Nevra.

Teraz szliśmy razem w stronę plaży. Uwielbiałam zachody słońca i Nevra dobrze o tym wiedział.

Doszliśmy do piaskowych schodów, po który powoli zeszliśmy. Nagle Nevra zasłonił mi oczy.

- Co ty kombinujesz? - spytałam zaskoczona.

- Niespodzianka – powiedział tylko.

Poprowadził mnie powoli przed siebie, po czym nagle się zatrzymał.

- Teraz możesz spojrzeć – pozwolił mi odsłaniając oczy.

Zobaczyłam koc i koszyk pełen jedzenia.

- Karuto Ci pozwolił? - spytałam zaskoczona.

- Długo negocjowałem, ale w końcu się zgodził. Będę tylko musiał mu pomagać – powiedział ciągnąc mnie na koc.

- Krojenie cebuli świetnie ci wychodzi – zaśmiałam się siadając.

- Tak Karuto będzie zachwycony tą umiejętnością – powiedział.

Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.

Spojrzałam na jedzenie i posmutniałam.

- Co się stało? - spytał zaniepokojony Nevra.

- Nic. Tylko według Leiftana mogłabym nie tylko zniszczyć kryształ, ale także potrafiłabym go naprawić – wyjaśniałam.

- Naprawić? - zapytał.

- Tak. Może Eldraya wydawałaby plony. Nie byłoby już problemu z żywnością – powiedziałam.

- Nie myśl o tym. To nie twoje zmartwienie – przytulił mnie.

Postanowiłam na razie nie drążyć tego tematu. Chciałam cieszyć się chwilą. Wtuliłam się mocniej w Nevrę i razem podziwialiśmy zachód słońca.

- Kocham Cię - wyszeptał mi do ucha Nevra.

- Ja Ciebie też - odpowiedziałam.

Teraz czułam, że wszystko jest na swoim miejscu, że jestem w domu.

Advertisement