Ten wpis jest jak dla mnie bardzo emocjonujący i powiem wam, ze się dzieje. Mam nadzieję, że wam się spodoba. I że będziecie czekać na kolejny. Wasze komentarze napędzają mnie do pisania, więc nie szczędźcie słów. Konstruktywna krytyka też pomaga :)
Dobrze, nie przedłużając.
Miłej lektury :)
ROZDZIAŁ VIII
Leżałam w swoim pokoju i zastanawiałam się, jak zacząć rozmowę z Leiftanem. Bardzo mnie to wszystko przerażało. Zastanawiałam się nad tym, co powiedziała mi Karenn. Może ma racje, może nie można przyjaźnić się z kimś kto cię kocha. Wiem jedno, muszę z nim porozmawiać. Jak nie będzie chciał się przyjaźnić to odpuszczę.
Wstałam z łóżka i powolnym krokiem wyszłam ze swojego pokoju.
Może już wrócił.
Postanowiłam go poszukać.
Zaczęłam od pokoju Leiftana, ale nikogo nie było. Zaglądałam w każde pomieszczenie: Kryształowa Sala, spiżarnia, stołówka, biblioteka, laboratorium, nawet do przychodni, ale Ewe go nie widziała.
Już miałam wyjść na zewnątrz, gdy wpadłam na niego w drzwiach głównych.
- O Leiftan, dobrze, że cię widzę – zwróciłam się do niego.
- Spieszę się, muszę zdać raport z misji – odpowiedział oschle.
- Chciałam tylko z Tobą porozmawiać – powiedziałam zawiedziona.
- O czym? - spytał.
- O naszej przyjaźni – odpowiedziałam.
- Eh, no dobrze. Spotkajmy się za piętnaście minut pod Stuletnią Wiśnią – powiedział.
- No dobrze, będę czekać.
- Wiem – i poszedł do biblioteki.
Ja nie zwlekając udałam się od razu na miejsce spotkania. Czekałam więcej niż piętnaście minut. Mimowolnie zaczęłam się zastanawiać co tam słychać u Nevry. Czy tęskni za mną? Czy nic im nie jest? Przestań.
Skarciłam się w myślach.
Na pewno nic im nie jest. Z tego co się dowiedziałam ta biblioteka jest dwa dni drogi stąd, więc za nim tam dotrą to potrwa. Tak bardzo chciałam tam teraz z nimi być.
Popatrzyłam w górę.
Z zamyślenia wyrwały mnie czyjeś kroki. To był Leiftan.
- Przepraszam, że tak długo czekałaś, ale Ykhar, postanowiła poprawić mój raport i trochę to zajęło – wytłumaczył się blondyn.
- Nic nie szkodzi. Napawałam się widokiem gwiazd – powiedziałam patrząc w niebo.
- Bardzo ich dużo – skomentował Leiftan.
- Na Ziemi tyle gwiazd widziałam tylko raz – powiedziałam zamyślona.
- Nie ma Cię tam gwiazd? - spytał zaskoczony.
- Mamy – zaśmiałam się – tylko w dużych miastach ich nie widać, bo światło latarni przeszkadza w ich dostrzeżeniu – wyjaśniłam.
Uśmiechnęłam się do własnych wspomnień. Pamiętam, że biegłam wtedy do domu bardzo spóźniona. Było już ciemno, a rodzice byli wściekli. Biegłam i w pewnym momencie w całym mieście z powodu awarii zgasł prąd. Spojrzałam w górę i stanęłam jak wryta. Nigdy nie wiedziałam tylu gwiazd na niebie. Z wrażenia aż pociekły mi łzy.
- Tęsknisz? - z zamyślenia wyrwał mnie zaniepokojony głos Leiftana.
Na policzku poczułam łzę, natychmiast ją starłam.
- Oczywiście, że tak, ale staram się o tym nie myśleć – powiedziałam – ale nie o tym chciałam z Tobą porozmawiać – zmieniłam temat.
- Więc słucham.
- Leiftan, przykro mi, że nic do Ciebie nie czuję, ale nie chcę Cię stracić – zaczęłam niepewnie.
- Stracić? - spytał zaintrygowany.
- Jesteś wspaniałym przyjacielem. Naprawdę chcę, się z Tobą przyjaźnić – wyjaśniłam.
- Elenija, wiesz, że to nie jest dla mnie proste – powiedział blondyn.
- Wiem, ale – nie wiedziałam co powiedzieć.
- Ale? - chciał żebym kontynuowała.
- Nic. Chciałam, żebyś wiedział, że nie chciałam Cię zranić – dokończyłam.
- Wiem, masz dobre serce – powiedział.
- Mam nadzieję, że mi to wybaczysz – powiedziałam z żalem.
- Wybaczę – wyszeptał.
- Naprawdę? - spytałam zaskoczona.
- Tak.
Nie spodziewałam się takiej reakcji.
Podszedł bliżej i mnie objął, a ja odwzajemniłam uścisk.
- Elenija... - zaczął niepewnie Leiftan, kiedy się ode mnie odsunął.
- Słucham – powiedziałam zaintrygowana.
- A co gdyby istniał sposób, żebyś wróciła do domu?
- Słucham? - powtórzyłam zaskoczona.
- Dobrze słyszałaś. Wróciłabyś? - naciskał.
- N-nie wiem – odpowiedziałam niepewnie.
- Jak to? - teraz on był zaskoczony.
- Do czego miałabym wrócić? Nikt mnie nie pamięta. Zdążyłam przywyknąć do życia tutaj. Pogodziłam się też ze świadomością, że nie wrócę – powiedziałam szczerze.
- Przykro mi że Cię nie pamiętają – znowu mnie objął.
- Jak mi nie będziesz o tym przypominał to nie będę się na Ciebie gniewać – starałam się zaśmiać.
- Zgoda – uśmiechnął się pocieszająco.
Usiedliśmy pod drzewem i długo rozmawialiśmy.
Zbliżała się godzina policyjna.
Wstałam z trawnika i otrzepałam spodnie.
- Musimy już iść – powiedziałam.
- Nie ma po co – machnął ręką.
Zaskoczyło mnie to.
- Jak to? - spytałam.
- Jestem w Lśniącej Straży, mnie godzina policyjna nie obowiązuje, Ciebie też nie póki jesteś ze mną – powiedział podnosząc się z trawnika.
W jego oczach znowu ujrzałam te dziwne iskry. Odruchowo się cofnęłam.
- Nevrę obowiązywała godzina policyjna, a jest szefem straży – stwierdziłam.
Zaczyna robić się dziwnie. Po plecach przeszedł mi dreszcz.
- Ale ja jestem bliżej Miiko – odpowiedział.
- I tak powinnam już wracać – szukałam wymówki.
- Boisz się mnie? - spytał Leiftan z uśmiechem na twarzy.
- Nie, niby czego – skłamałam.
- Elenija, kiepska z Ciebie aktorka – zaśmiał się blondyn.
Był inny, ale dalej wyglądał tak samo.
Po chwili poczułam ból z tyłu głowy i zapadła ciemność.
***
Nevra
Rozbiliśmy ognisko z drugiej strony lasu. Następnego dnia czekała nas wyprawa przez wielką równinę, ale teraz musieliśmy odpocząć.
Siedziałem razem z Huang Hua przy ognisku. Miałem przejąć pierwszą wartę, reszta poszła spać. I tak bym nie usnął. Miałem złe przeczucia.
- Powinnaś wypocząć – zwróciłem się do fenghunag.
- Wiem, ale nie mogę, nie chce mi się spać – odpowiedziała mi.
- Szliśmy wiele godzin, powinnaś być zmęczona – nalegałem.
- Nevra, wiem, ale mam złe przeczucia – wyznała mi.
- Więc ty też? - spytałem zaskoczony.
- Tak, tylko nie wiem czemu. Jestem pełna wiary, że uda nam się wykonać tę misję bez komplikacji – powiedziała zdezorientowana.
- Te przeczucia chyba nie dotyczą tej misji – stwierdziłem.
- Kwatera Główna jest zabezpieczona. Nie możliwe żeby ktoś wszedł tam nie postrzeżenie – chciała mnie przekonać Huang Hua.
Logicznie rzecz biorąc miała rację, ale coś jednak mi nie dawało spokoju.
- Uszczęśliwia Cię – powiedziała Huang Hua.
- Co? - nie wiedziałem o co jej chodzi.
- Elenija. Dzięki niej promieniejesz. Widzę to – stwierdziła uśmiechając się.
Chciała zmienić temat.
- Tak. Wiem, że wyrządziliśmy jej krzywdę, i nigdy nie będę w stanie jej tego wynagrodzić. Kocham ją i zamierzam zrobić wszystko żeby więcej nie cierpiała – wyznałem.
- Ona też Cię kocha. Jej miłość Cię wtedy ocaliła.
- Nigdy nie będę w stanie spłacić tego długu.
- Nie musisz, po prostu bądź przy niej. To jest dla niej bardzo ważne, zwłaszcza teraz – powiedziała fenghuang podnosząc się z ziemi.
- Zawsze będę – przyrzekłem nie tylko sobie, ale zwłaszcza Eleniji.
- Może jednak spróbuję zasnąć. Nie zasiedź się. Spokojnej warty – pożegnała się Huang Hua.
- Dobranoc – odpowiedziałem, po czym skierowała się do namiotu.
Zostałem sam przy ognisku, które zaczęło już przygasać. Przysypałem je ziemią, żeby całkiem zgasło. Nie jest już potrzebne, a nie ma co ściągać na siebie uwagi.
Cały czas miałem te złe przeczucia i nie wiem czemu martwiłem się o Eleniję. Przecież siedzi bezpiecznie w Kwaterze Głównej. A może rzeczywiście coś się jej stało? Nie, nie mogę popadać w paranoję, po prostu za nią tęsknię. Tylko, dlaczego czułem lodowaty dreszcz, kiedy o niej myślałem. Nie, muszę przestać.
Wstałem i postanowiłem obejść obóz. Dobrze, że wampiry mają bardzo dobry wzrok. Pomimo tego, że tylko jedno oko mam sprawne i tak świetnie wszystko widziałem. Zrobiłem trzy bardzo wolne i ciche okrążenia wokół obozu dokładnie obserwując okolice. Nawet wiatr nie zawiał. Było bardzo cicho i bardzo spokojnie.
Po jakiś trzech godzinach chodzenia usiadłem koło wygasłego ogniska.
- Dobra, teraz moja kolej – powiedziała Cameria za moim plecami.
- Jak się obudziłaś? - spytałem podnosząc się.
- Mam bardzo czujny sen. Odpocznij – wskazała namiot.
- Pamiętaj, jak coś zauważysz – zacząłem ją pouczać.
- Wiem, to nie moja pierwsza misja.
- Przepraszam – powiedziałam pocierając skronie.
- Dobranoc – dała mi do zrozumienia żebym sobie poszedł.
- Dobranoc – odpowiedziałem i poszedłem do namiotu.
Usnąłem po jakieś godzinie miotania się na niewygodnej pryczy.
Śniła mi się Elenija zamknięta w klatce, a dookoła niej latał jakiś czarny ptak.
- Nevra! Ratuj! - krzyczała.
Chciałem biec, ale nie mogłem.
- Aaaaa! - znowu krzyknęła, a ja nie mogłem nic zrobić.
- Elenija! - zawołałem ją, jakby to miało w czymś pomóc.
Obudziłem się o świcie cały spocony i zdyszany.
To był naprawdę straszny sen.
Do mojego namiotu wbiegły Huang Hua i Cameria. Musiały je zaalarmować moje krzyki.
- Wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona fenghuang.
- Tak, to był tylko zły sen – wyjaśniłem.
- Na pewno? - dopytywała się Cameria.
- Tak, tak. Idźcie coś zjeść, zaraz do was dołączę – powiedziałem.
- Dobrze – odpowiedziały równocześnie i wyszły z namiotu.
Schowałem twarz w dłoniach.
Cholera, dalej mam te złe przeczucia i ten lodowaty dreszcz na plecach. Gdyby stało się coś złego Miiko jakoś by nas o tym powiadomiła, prawda?
Pytałem sam siebie i nie wiedząc czemu miałem wątpliwości.
Wstałem z pryczy, ubrałem się i dołączyłem do reszty. Kiedy zjedliśmy złożyliśmy namioty i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Zrobię wszystko, aby pomóc ukochanej.
***
W tym samym czasie w Kwaterze w Głównej
***
Miiko
Weszłam zaspana do Kryształowej Sali. Spojrzałam na Wielki Kryształ.
- To niemożliwe – powiedziałam sama do siebie.
Artefakt nie był niebieski tylko blado różowy. Nigdy taki nie był.
Podeszłam bliżej.
- Co się dzieje? - wyszeptałam.
- Miiko, mamy problem – powiedział Valkyon.
Razem z Ezarelem weszli do sali.
- Co się stało z kryształem? - spytał zaskoczony Ezarel.
- Nie wiem. To jaki problem mamy? - opowiedziałam.
- Elenija i Leiftan zniknęli – powiedział Valkyon.
- Co?! - byłam w szoku – jak to zniknęli?
- Nie wiemy. Strażnicy powiedzieli, że nikt nie przechodził przez bramę, więc tak po prostu sobie nie wyszli – wyjaśnił Ezarel.
- Musimy przeszukać kwaterę – zarządziłam.
- Już to zrobiliśmy. Nie ma ich nigdzie. Znaleźliśmy tylko to – powiedział Valkyon podając mi coś czarnego.
- Pióra? - spytałam.
- Tak. Leżały przy wiśni – wyjaśnił elf.
- Czyje to?
- Nie wiem, pierwszy raz je widzę – powiedziała Ezarel.
- Dobrze, Ez idź z nimi do Ewelein. Przeprowadźcie analizę. To jest bardzo ważna poszlaka – zarządziłam.
- Już się robi – powiedział, ale mimo to nie wyszedł.
- Nie uważasz, że powinniśmy powiadomić Nevrę i resztę misji? - spytał Valkyon.
- Myślę nad tym, ale jeśli to zrobimy, oni od razu zawrócą – powiedziałam szczerze.
- Zrobisz jak uważasz, ale myślę, że powinni się od razu dowiedzieć, a nie jak wrócą za kilka dni. Po za tym musimy ich szukać – odpowiedział Ezarel.
Zastanowiłam się. Chłopaki mają rację.
- Dobrze. Ezarel idź zajmij się tymi piórami, a Ty Valkyon wyślij najszybszego chowańca z wiadomością do Huang Hua i wezwij do mnie Ykhar i Keroshane – zarządziłam.
- Tak jest – odpowiedzieli i wszyli z sali.
Stanęłam przy krysztale.
Jeśli ten kolor ma coś wspólnego ze zniknięciem Eleniji, to nie wróży to nic dobrego. Mam nadzieję, że nic im jest. Jej i Leiftanowi.
***
W tym samym czasie gdzieś
***
Elenija
Obudziłam się w jakiejś klatce, która wisiała kilka metrów nad ziemią. Kształtem przypominała klatkę dla ptaków, z tym że połowa jej była betonowa. Leżałam na jakieś pryczy. Z bolącą głową podeszłam do drzwi i się rozejrzałam.
Nie wiem gdzie byłam, ale to na pewno nie była Kwatera Główna.